tulum





W samym miasteczku funkcjonuje kilkanaście niezbyt drogich hotelików. Oprócz tego nad brzegiem morza wybudowano wiele domków, tzw. cabanas. Należą one do poszczególnych ośrodków wypoczynkowych i tworzą swoistą enklawę turystyczną. Zostajemy zatem w miasteczku, tym bardziej że hotelik jest tańszy od cabany nad morzem. Poza tym są stragany z owocami, budy z tortillami, klimatyczne knajpki i dostęp do internetu. 3 km od centrum, nad samym brzegiem znajdują się ruiny miasta Majów, a na plaży spotkać można iguany.



Na skrzyżowaniu ulic, niedaleko hoteliku w którym mieszkamy od kilku dni stoi policjant. Ruch niewielki, od czasu do czasu przejedzie rowerzysta albo auto. Zdarza się że 2 naraz z różnych kierunków. Policjant macha wtedy rękoma i uruchamia swój gwizdek. Potem znów stoi. Czasami pozdrowi jakiegos przechodnia. I tak cały dzień... W wielu miastach Meksyku im większe skrzyżowanie tym więcej policjantów. I więcej gwizdków... Podobnie jest na dworcach autobusowych. Pierwszy pomocnik kierowcy wskazuje odpowiedni autobus, drugi oznacza i ładuje bagaże, czasami trzeci jest od udzielania wszelkich innych informacji. By odjechać z dworca taksówką kupuje się bilet u pani w okienku, potem jakis koleś prowadzi nas do taksówki, no i na szczęście w taksówce jest już tylko taksówkarz któremu należy bilet oddać po dojechaniu na miejsce... Dzięki zatrudnianiu ludzi na z pozoru niepotrzebne stanowiska, likwiduje się chyba w ten sposób bezrobocie.



Tacos z zieloną salsą od kilku dni. Na początku malutkie ilości by nie spalić języka, teraz możemy jeść ją samą:) Mam ochotę na jedzenie od ulicznych sprzedawców. Nie chodzi o to by było taniej, ale...
Monika na to:
- Nie, Ty po prostu lubisz jeść w brudzie...
No, ale by poznać lokalną kuchnię, trzeba się stołować tam gdzie lokalsi. Bo restauracje serwują często to czego oczekują turyści - trochę egzotyki, ale pod europejski wymiar, np. pizzę z jalapeno. A tam gdzie zasiada meksykanin, tam jest smakująca ścierką tortilla, posypana chilli i polana sokiem z limonki pyszna gotowana kukurydza, ugotowana i zmiksowana czarna fasola o konsystencji budyniu, mdły w smaku czekoladowy sos i smażony kaktus o wdzięcznej nazwie "nopales"... A wszystko to można dostać właśnie od ulicznego sprzedawcy. Można też wybrać się do lokalnych warzywniaków i pobuszować wśród owoców i warzyw trafiając na zielone pomidory przypominające w smaku agrest...


Komentarze